Zmysł wiary. 30 Niedziela zwykła.

Gdy Jezus wraz z uczniami i sporym tłumem wychodził z Jerycha, niewidomy żebrak, Bartymeusz, syn Tymeusza, siedział przy drodze. A słysząc, że to jest Jezus z Nazaretu, zaczął wołać: „Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną! „Wielu nastawało na niego, żeby umilkł. Lecz on jeszcze głośniej wołał: „Synu Dawida, ulituj się nade mną!” Jezus przystanął i rzekł: „Zawołajcie go”. I przywołali niewidomego, mówiąc mu: „Bądź dobrej myśli, wstań, woła cię”. On zrzucił z siebie płaszcz, zerwał się na nogi i przyszedł do Jezusa. A Jezus przemówił do niego: „Co chcesz, abym ci uczynił?” Powiedział Mu niewidomy: „Rabbuni, żebym przejrzał”. Jezus mu rzekł: „Idź, twoja wiara cię uzdrowiła”. Natychmiast przejrzał i szedł za Nim drogą.

Lekarze mówią, że gdy jeden z naszych zmysłów straci swoją sprawność, wtedy pozostałe zmysły przychodzą nam z pomocą, aby wspomóc uszkodzone funkcje poznawcze. Znałem chłopca w Krośnie, niewidomego, którego mama podprowadzała w niedzielę do Komunii. Gdy zbliżał się coraz bliżej do ołtarza i coraz wyraźniej słyszał: Ciało Chrystusa, Ciało Chrystusa, Ciało Chrystusa, na jego twarzy pojawiał się coraz większy uśmiech. Nie widział białej Hostii, ale słyszał i wiedział, że jest coraz bliżej Jezusa.  

Podobnie jest z niewidomym Bartymeuszem w dzisiejszej Ewangelii. To właśnie zmysł słuchu, pozwolił mu uświadomić sobie, że jest on bardzo blisko Jezusa. Kolejny zmysł, mowy, pozwolił mu wypowiedzieć bardzo ważne słowo: Rabbuni. On nie powiedział: Rabbi (nauczycielu), tak jak mówili wszyscy. Rabbuni –  w ten sposób do Jezusa zwraca się w Ewangelii tylko jedna osoba – św. Maria Magdalena. Kiedy Jezus w niedzielę zmartwychwstania, mówi do niej: Mario, to ona odzyskawszy wzrok, odpowiada: Rabbuni, to znaczy Mój nauczycielu.
Siostry i Bracia. To jest bardzo ważna wskazówka. Wiara, to jest moje, osobiste spotkanie z Jezusem. Dopóki Jezus nie będzie mój, będzie jakiś taki odległy. Będę go słyszał w moim życiu, ale nie będę go widział w moim życiu.

Oczywiście, zdajemy sobie sprawę, że dziś to nie jest wcale takie proste, bo obok tych wierzących, którzy powiedzą, bądź dobrej myśli, wstań, woła cię, będą też i niewierzący, którzy będą Cię uciszali, kazali Ci cicho siedzieć, nie wychylać się.

Wiara, jest też pójściem w drogę. Dramat Bartymeusza polega na tym, że on siedzi przy drodze. On słyszał tych ludzi, którzy idą drogą z Jerycha, miasta grzechu, do Jerozolimy, do miasta świętego, na spotkanie z Bogiem. I siedział przy tej drodze i się nie ruszył. A zatem wiara  nie polega na tym, że słyszałem, że jest taka droga, tylko na tym, że wstaję i nią idę. Z miejsca grzechu, do miejsca świętego. Nie wystarczy tylko to wiedzieć, potrzeba wyruszyć. Abp Fulton Sheen mówił, że cześć dzisiejszych chrześcijan, jest jak zawiadowcy stacji kolejowej. Znają cały rozkład jazdy pociągów, wiedzą dokąd i o której dany pociąg jedzie, ale sami nimi nie jeżdżą.  

I wiara, już tak na koniec, zawsze idzie w parze z nadzieją. Bo wiara i nadzieja, nie oglądają się za siebie, ale zawsze patrzą do przodu.

Chciejmy dziś i my z wiarą i nadzieją, usłyszeć słowa Ewangelisty także do nas skierowane: Bądź dobrej myśli, wstań, woła cię. Amen.