Góra Tabor (562 m n.p.m.) i Tarnica (1346 m n.p.m.)

Przemienienie Pańskie, które dziś wspominamy, miało miejsce  na Górze Tabor. Bogu dziękuję za to, że dane mi było być na tej górze. Piękne, cudowne, ale i przepełnione sacrum miejsce. Tam naprawdę czuje się obecność Chystusa, a na plecach oddech Mojżesza i Eliasza. A dziś… odprawiłem świąteczną Mszę św. o godz. 7.00 i zaczęły chodzić mi po głowie myśli: może by na jakąś górę? Z Ustrzyk Dolnych do Ziemi Świętej trzeba by lecieć samolotem 3 godziny. W Ustrzykach nie ma lotniska. Zatem odpada. Ale przecież zawsze można pojechać do Ustrzyk Górnych (46 km). 🙂 A wtedy, albo szlakiem czerwonym, albo niebieskim, można wdrapać się na Tarnicę, najwyższy szczyt polskich Bieszczadów (1346 m n.p.m.). Dobry pomysł! Szybkie pakowanie, czekolada, woda, 6,80 dla pana w budce i w drogę. Sprawny dojazd do Ustrzyk Górnych i wachanie: szlakiem czerwonym, czy niebieskim? Męska decyzja: niebieskim! Zatem kierunek Wołosate i krokiem żwawym, a wesołym w górę. 1h 30 min. i szczyt zdobyty. Góra zdobyta dokładnie w samo południe. Można teraz dotknąć potężnego krzyża, i poczuć atmosferę Góry Tabor.

Warto wychodzić na góry i z nich patrzeć na świat. Z górskich szczytów nasze życie i cały świat wygląda zupełnie inaczej. Wiele rzeczy z góry wydaje się być malutkie bez znaczenia. Widzimy jak mali wtedy jesteśmy, jak bardzo potrzeba nam takich gór. No i jeszcze jedno. Kto nigdy nie wyszedł na żadną górę, nigdy nie doświadczył piękna, które z niech można dostrzec.

19 uwag do wpisu “Góra Tabor (562 m n.p.m.) i Tarnica (1346 m n.p.m.)

  1. Lubię góry. Niedawno z mężem wróciliśmy z Karpacza i zdobyliśmy Śnieżkę. Mąż dwa razy. Raz jednym szlakiem z Kościoła Wang a drugi raz ze mną z Kopy. Na razie ze względu na to, że jestem w stanie błogosławionym ten odcinek musiał mi wystarczyć. Wspaniałe są dzieła Pana! 🙂

  2. Canada

    Ja marzę o Górze Karmel… Ech, marzenia…
    Chyba już kiedyś pisałam, ale co tam, wspomnienie będę mieć pewnie do końca życia: wschód słońca na Tarnicy 🙂 Nocny „spacerek” z Wołosatego, msza o świcie i zejście mając przed oczami czubki szczytów, które otulała mgła. Wyglądały jak zielone wysepki. Pięknie było 🙂 I mimo tego, że sporo wysiłku trzeba było włożyć żeby tam dotrzeć, to widok wschodzącego słońca rekompensował wszystko. No i przez Ks. zatęskniło mi się za Bieszczadami 😉

  3. myszka

    Dla mnie marzeniem pozostanie: Góra Tabor, Góra Karmel i choć mieszkam w Bieszczadach to też i Tarnica, weszłam tylko na gór Gromadzyń pieszo latem bo zimą można orczykiem na nartach, tu się urodziłam i tu mieszkam i cały rok podziwiam piekno gór bo o każdej porze roku są inne i mimo że co rok ten widok się powtarza to i tak zachwyca bo jest tylko raz w roku ale się rozmarzyłam 🙂 a zdjęcie to pewnie z dzisiejszej wycieczki księdza 😉

  4. Kocham góry. Choć bywam bardzo rzadko w ich otoczeniu. Co prawda byłam ostatnio we Włoszech i mijałam przepiękne krajobrazy, ale to nie jest to samo co stąpać po tej ziemi i wdrapywać się na szczyty. Miałam teraz być w Bieszczadach, ale czasami trzeba wybierać między jednym a drugim wyjazdem. Ostatecznie nie dostałam wolnego w pracy.
    Góra Tabor – przepiękna, przynajmniej z obrazka.
    Kilka lat temu 3-4 .. byłam w Lądku Zdrój.. przemierzaliśmy góry.. pamiętam kiedy stanęłam na szczycie jednej z nich, na skale, zamknęłam oczy, uniosłam ręce.. poczułam siłę, wolność.. coś niezwykłego. Tęsknię za tym.
    Jak się będę wybierała to przynajmniej wiem gdzie się zatrzymać 😉 mam nadzieje że mnie Ksiądz przyjmie 😉

  5. OJ tak ksiądz ma racje można tam odczuć Boga ale nie mozemy zapominać , że Pana Boga przedewszystkim powinniśmy szukać w ludziach 🙂

  6. Byłem w tych okolicach raz w życiu, niestety tylko przejazdem. Ale jednak Bieszczady są ładniejsze w myśl zasady „cudze znacie, swoje chwalicie” 🙂

  7. Góra Karmel, piękna. Rozciaga się z niej niesamowity widok na Hajfę, port, miasto i Morze Śródziemne. No i grota Eliasza. Można „dotknąć” Starego Testamentu. A co do Bieszczadów, to one są piękne o każdej porze roku. A wschód słońca np. na Tarnicy, to bezcenne widowisko. Te kolory, ustępujące mgły, rozjaśniajace się niebo, bezcenne.

  8. Ks. Roman Rogowski napisał bardzo dobrą ksiażkę pt. „Mistyka gór”. Piękne rozważania o górach i ukrytej w nich obecności Tego, który je stworzył. To też rozważania księdza – alpinisty z mniej lub bardziej „samotnych rekolekcji”, których udzieliły mu wielokrotnie góry – zarówno te małe, jak i najwyższe. To też dobra lektura dla wątpiących i ateistów. Bo jak Autor sam pisze: „Idąc w góry trzeba nieść ze sobą bardziej niż plecak i sprzęt głód Czegoś lub Kogoś. Nieść nienasycenie i pragnienie czegoś większego ode mnie i wspanialszego od gór.”

  9. Wejście na górę, a po drodze mijanie tych, którzy wchodzą i wychodzą, jest własnie dobrą okazją do przeżycia i doświadczenia osobistej przemiany. Przemiany, która pokaże nam, że z tej góry musimy zejść już inni. Trzeba tylko podjąć wysiłek opuszczenia swojego „małego domku doczesności i własnych interesów”. Wtedy to, co uświadomimy sobie na górze, bedziemy mogli skutecznie wprowadzać „na dole” w nasze codzienne życie. W Bieszczadach wszystkim napotkanym na szlaku mówimy: „Dzień dobry” albo „Cześć”. A to już pierwsze skowronki, pokazujace nam, ze aby wejsc na górę, trzeba w drugim człowieku zobaczyć bliźniego, brata, siostrę, kolegę, przyjaciela.

  10. myszka

    Piękne są widoki na linku takie je stworzył Pan Bóg dla nas ludzi ale dla mnie i tak pozostaną marzeniem 😦

  11. na pewno przeczytam 😉 może tą książką komuś pomogę, tym których kocham, a nie mam już pojęcia jak do nich dotrzeć 🙂
    a to ostatnie zdanie jest piękne 🙂

  12. Aga

    Dokładnie w tym samym czasie, o którym Ksiądz pisze doświadczyłam tego piękna Bieszczad, tego piękna Tarnicy. Właśnie w poniedziałek, bardzo spontaniczna decyzja, kierunek Wołosate i niebieski szlak… Dzisiaj jakby zupełnie przypadkiem znalazłam tego bloga… Może właśnie to Ksiądz był jedną z tych osób mijanych na szlaku, którym w Bieszczadach mówi się „Dzień dobry” albo „Cześć”, tego nie wiem, ale jestem pewna że to właśnie to słowo, ten uśmiech który towarzyszył tej wędrówce dodawał sił kiedy do szczytu było jeszcze tak daleko. Ale z wędrówką w góry jest chyba podobnie jak z życiem, sami bez innych, często przypadkowo spotkanych ludzi nie dalibyśmy rady. Czasami po ludzku brakuje sił, ale dojście do celu, widok ze szczytu jest bezcenny, zmęczenie gdzieś odchodzi, troski uciekają, a pojawia się uśmiech i pokój w sercu… bo tam w górach jest jakby bliżej Boga!!

  13. OCD

    Mi nie bardzo wolno chodzić w góry,bo zaraz mnie boli głowa od różnicy wysokości,ale przyznaję,ze góry mają to coś.

  14. Canada

    Jeśli mówiłaś „cześć” komuś, kto ma 200 cm (a nie sposób byłoby nie zwrócić uwagi ;), to może to był „nasz” Ks. 🙂

  15. Ania

    Kocham góry, chodź mieszkam na Kujawach, co roku staram się tam być. Na szczęście Oazy są właśnie w górach 😀 W zeszłym roku zmobilizowałam się i wstałam na wschód słońca. To było coś czego chyba nigdy nie zapomnę. Miliony razy piękniejszy od wschodu czy zachodu nad morzem. Po prostu coś czego nie da się po ludzku opisać ;d Troszeczkę zazdroszczę księdzu tego, że w każdej wolnej chwili może pójść w góry. Dla mnie góry to po prostu miejsce gdzie najlepiej uczę się pokonywać własne słabości, uczę się samej siebie i każdym spojrzeniem mogę wysławiać Boga. Czasem jak w tym roku patrzyłam na przepiękne widoki Beskidów miałam w głowie tylko jedno pytanie: Jak ktoś patrząc na to może nadal sądzić, że Boga nie ma? 🙂

    Pozdrawiam w Panu 🙂

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.